IV: NIKT NIE ODSTAWIAŁ NOGI...

W Lipinach zobaczyliśmy twardy futbol, gdzie nikt nie odstawił nogi, a kartki ścieliły się gęsto, nawet dla trenerów. Po 90 minucie to jednak gospodarze nie mogli uwierzyć, że zostają z punktem.

Niewątpliwie przed meczem każdy z klubów chciał powrócić na „ścieżkę zwycięstw”. Lepiej w pierwszej połowie wyglądali gospodarze, już w 7 minucie młodszy z Nawrockich zagrał wzdłuż pola karnego, piłka minęła Lesika i bramkarza, który jednak szybko zareagował i przechwycił futbolówkę. W 13 minucie piłka po raz pierwszy zatrzepotała w siatce, kiedy idealnie z lewej strony dośrodkowywał mający dużo miejsca Jaskiernia, a jego asystę wykończył głową Ściętek. O tą bramkę trener Gąsior miał spore pretensje do swoich podopiecznych. Tuż przed końcem 30 minuty zakotłowało się ponownie w polu karnym Strąka, kiedy ten bramkarz sparował instynktownie uderzenie głową, a dobitka spowodowała tylko jęk zawodu na ławce. Chwile później znów nacierali gospodarze, ale kontra trzech na trzech skończyła się chimerycznym strzałem Henisza, po czym szczęścia głową szukał Nawrocki, ale minimalnie obok słupka. Niewykorzystane szanse mogły się zemścić tuz przed przerwą, kiedy Korzeniowski po trójkowej akcji zgasił piłkę i zdołał ją zacentrować na krótki słupek, gdzie Barteczko uderzył w boczną siatkę.

Wychodząc z powrotem na murawę goście mocno dyskutowali i można było wnioskować, że mają pomysł jak odmienić przebieg tego spotkania. To udało się bardzo szybko, bo już w 49 minucie, kiedy dokładne podanie z lewej strony idealnie wykończył Polak, który atomowym uderzeniem chciał rozerwać siatkę. Wraz z kolejnymi minutami robiło się coraz bardziej nerwowo, dużo było fauli, domagania się żółtych kartek dla rywali i uwag do pracy sędziego, który również popełniał błędy. Efektem były żółte kartki, które nie ominęły nawet trenerów. Nie zmienia to faktu, że oba zespoły dążyły do zmiany wyniku i ta sztuka udała się Śląskowi, kiedy zdawało się z niegroźnej akcji Henisz po ziemi podwyższył wynik. Siedem minut później na 3-2 mógł podwyższyć Ściętek, ale jego uderzenie po długim nieznacznie minęło słupek. Na murawie i poza nią znów padały uwagi wobec czego sędzia odesłał pod prysznic zawodnika ze Świętochłowic, który zszedł przed chwilą z murawy. W 87 minucie wielka radość zapanowała wśród podopiecznych trenera Gąsiora, kiedy błąd przy wyprowadzaniu futbolówki popełnił defensor, ponieważ za krótko zagrana piłka nie trafiła do bramkarza, a do wprowadzonego Strzempka, który wyłożył ją „jak na patelni” Polakowi, a ten powtórzył scenariusz z początku połowy. Jeszcze przed końcem regulaminowego czasu gry wynik mogli zmienić świętochłowiczanie, kiedy Ściętek uderzał przewrotką, a poprawka jednego z jego kolegów została instynktownie przeniesiona nad poprzeczką przez Strąka.

1:0 - Ściętek 13min.

1:1 - Polak 49min.

2:1 - Henisz 70min.

2:2 - Polak 87min.

MKS: Bielecki- Koniarek (68. Krawczyk), Wawrzyniak, Nawrocki J., Terbalyan- Henisz, Gajda (70. Tutaj), Ściętek, Lesik, Jaskiernia (80. Gut)- Nawrocki B. (58. Wasiak)

KS: Strąk- Korzeniowski, Seiler, Szpoton, Ganczarczyk- Rejmanowski, Wujec, Skorupa, Polak- Barteczko (76. Strzempek), Kaciuba (81. Kwiędacz)