A SOS: CKS CZELADŹ POKONANAŁ AKS NIWKĘ

Mecze między tymi drużynami zawsze wzbudzały emocje, obojętnie na jakich miejscach znajdowały się obie drużyny. Gospodarze przystąpili do tego meczu bez swojego mózgu, czyli Mariusza Muszalika, natomiast goście bez swojej lokomotywy napędzającej niwecki pociąg Mariusza Korepty. Na boisku jednak tych braków widać nie było, bo zastępcy godnie zastąpili swoich nieobecnych kolegów. Co ważne, obie ekipy grały w piłkę i nie było złośliwości.

Gospodarze wygrali to spotkanie 2:0. Można powiedzieć wymęczone zwycięstwo, ale nie dlatego, że po słabej grze, tylko dlatego, że rywal nie pozwolił na wiele. Nie jest sztuką wygrać ze słabeuszem, ale sztuką jest wygrać jak nie idzie, albo jak rywal jest dobry. Tak tez było i w tym meczu. A Niwka? Po meczu jej trener Grzegorz Strzelec miał bardzo nietęgą minę po porażce, ale czasem panie trenerze się przegrywa, jednak w myśl przysłowia zwycięzcą jest ten co walczy. Niwka walczyła...

Co do pierwszej połowy, to najbliżej bramki dla gości był Ślufcik, któremu brakło dosłownie kilka centymetrów, aby sięgnąć piłkę po dośrodkowaniu jednego ze swoich kolegów. Dla CKS-u najbliżej był Borówka, ale przestrzelił z bliska. Gospodarze dopięli celu w końcówce pierwszej połowy, a dokładniej zrobił to w 41 minucie Gajda i na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 1:0. 

W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił i gra wyglądała podobnie jak w pierwszej części. Najbliżej wyrównania był w 67 minucie kapitan gości Czajkowski, ale piłka po strzale głową minimalnie minęła słupek. potem oglądaliśmy jeszcze próbę strzału nożycami Borówki, ale minął się z piłką (szkoda!). Ochotę na wyrównanie odebrał gościom w 80 minucie Lenard, który podwyższył wynik na 2:0. Obiektywnie trzeba przyznać, że mimo wyrównanej gry w sytuacjach bramkowych lepsi byli gospodarze i zasłużenie wygrali to spotkanie.