UNIA DG OGRYWA MYSZKÓW
4 liga gr.1
WEBER OJCEM SUKCESU
To było czarne przedpołudnie dla myszkowskich klubów. Potrzebujący jak ryba wody punktów MKS Myszków przegrał w końcówce z dąbrowską Unią, a Zieloni zostali rozbici w Rudzie Śląskiej.
Już tydzień temu trener Trepka mówił o swoich problemach w grze ofensywnej i choć w sobotę jego zawodnicy stwarzali sobie sytuacje, tak jak w Żarkach to nic nie chciało wpaść do sieci. Główną przeszkodą stanowił świetnie dysponowany w bramce Aleksander Weber, ale trzeba przyznać gospodarzom, że obrana defensywna taktyka przyniosła zamierzone skutki.
Już w drugiej minucie Mokwiński zagrał do Bobryka wypuszczając go przed golkipera, ale ten trafił prosto w niego. Osiem minut później Dębowski z wyjątkową precyzją przegrał stronę do Kowalczyka, który wszedł między dwóch obrońców i spróbował po ziemi, ale Bensz był na posterunku. Kilka minut później Andrzejewski wychodził sam na sam, ale arbiter uznał, że był na pozycji spalonej, z czym można by się kłócić. Przed zakończeniem drugiego kwadransa dwukrotnie strzałami po ziemi próbowali zmienić wynik Obodecki i Mokwiński, ale były to próby zbyt lekkie. W 36 minucie Kurochenko wychodził na czystą pozycję, ale tu o sobie dało doświadczenie Bensza, który skrócił kąt przez co napastnik miejscowych trafił wprost w niego. W 37 minucie mówiąc żargonem piłkarskim oddał ekipie MKS-u to co zabrał w 16 minucie nie dyktując rzutu karnego za zagranie ręką dla Unii. Po tej decyzji na ławce gospodarzy zawrzało i to nie po raz ostatni. Otóż w 44 minucie Myszków przeprowadził kontrę, gdzie piłkę wziął na siebie Bobryk i pytanie czy dotknął ją ręką podając do Andrzejewskiego? Trener Pierścionek nie miał co do tego faktu wątpliwości i impulsywnie zareagował, a arbiter odesłał go na trybuny. Trzeba dodać, że po podaniu Bobryka piłka trafiła do Andrzejewskiego, a ten chciał ściągnąć pajęczynę z rogu bramki Webera, lecz ten nie po raz ostatni uratował swój zespół.
Niestety większa część drugiej połowy piłkarsko wyglądała jak pogoda, czyli kapryśnie. Może widzieliśmy walkę, ale fajerwerków piłkarskich nie było. Dopiero w 65 minucie festiwal rzutów rożnych mógł zamienić na bramkę Stankiewicz, ale jego uderzenie na wślizgu z przed linii bramkowej wybijał obrońca. W 76 minucie zawodnicy trenera Trepki nie mogli uwierzyć w to co się stało. Otóż znów do stałego fragmentu podszedł Zdanowski i wrzucił piłkę „na nos” Andrzejewskiemu i tylko mocno instynktowna reakcja Webera nie zmieniła wyniku. Takie sytuacje się mszczą i tak też było w 82 minucie, kiedy po kontrze Wanatowicz zagrał na długi słupek, gdzie wprawdzie z piłką minął się Misztal, ale zamknął to dośrodkowanie bramką Kurochenko. Goście nie mieli nic do stracenia, dlatego w polu karnym widzieliśmy nawet Adama Bensza. Kolejny rzut rożny trafił w pole karne, gdzie szczęścia próbował po raz kolejny Andrzejewski, Weber jednak sparował piłkę, która trafiła do Skórskiego i znów słyszeliśmy krzyki czy w rękę czy też nie. W 89 minucie zawodnik Myszkowa wychodził sam na sam, ale na pozycji spalonej. Żeby podkreślić swoją rolę w tym spotkaniu jeszcze w doliczonym czasie gry Weber stanął na wysokości zadania znacznie przyczyniając się do zwycięstwa.
UNIA DĄBROWA GÓRNICZA - MKS MYSZKÓW 1:0 (0:0)
1:0 Kurochenko 82min.
KS: Weber- Kowalczyk, Skórski, Krzykowski, Dębowski- Bąk, Tryba (69. Jędrzejczyk), Dyrda (80. Wanatowicz), Warzycki (60. Machalski)- Misztal, Kurochenko (89. Flak)
MKS: Bensz- Borys, Zdanowski, Bąk, Mazurek- Obodecki, Stankiewicz, Mokwiński, Andrzejewski- Starczewski (86. Taska)- Bobryk (63. Wiśniewski)
ZAWODNIK MECZU: Aleksander Weber (Unia Dąbrowa Górnicza)
źródło: własne, Sebastian Dziedzic
Komentarze