4 LO: DWIE RÓŻNE POŁOWY GIEKSY

To miał być mecz, w którym miała dominować tylko jedna drużyna. Niestety dla widowiska tak było...Po pierwszej połowie było jednak tylko 1:0 dla GieKSy. Gospodarze mieli swoje sytuacje, ale i skazywany na porażkę Wawel nie postawił autobusu w polu karnym i miał swoje okazje. Gospodarze tylko raz trafili do przerwy.

Niby GKS prowadził, ale ta nieskuteczność jednak trenerowi Michałowi Chmielowskiemu nie dawała spokoju i w przerwie tak "nakręcił" swoich zawodników, że w drugiej połowie strzelili osiem bramek. Goście nie mieli w tej części nic do powiedzenia. Wynik 9:0 mówi wszystko...Nic dodać, nic ująć...

Wielkie brawa należą się trenerowi Wawelu i samym zawodnikom. Przyjechali skazani z góry na pożarcie. Jednak przypatrując się zawodnikom Wawelu na rozgrzewce i w trakcie meczu w ich oczach było widać miłość...Miłość do futbolu...Było widać nastawienie na walkę, bez względu na wynik. To było widać. Póki były siły, była jazda na dupie...Wiadomo jak się skończyło...

Drużyny z dwóch światów...Zawodnicy GieKSy być może niedługo zadebiutują w pierwszym składzie GKS-u, a ekipa Wawelu (czego nie życzymy) może się znaleźć niedługo w A klasie.

Jednak jednego możemy być pewni, że dla takich drużyn jak Wawel (i wielu innych borykających się z problemami finansowymi) i ich zawodników, którzy mają miłość do piłki we krwi i oddają serce na boisku za darmo, albo za przysłowiową kiełbaskę i piwo warto chodzić....I będziemy chodzić...

GKS II KATOWICE - WAWEL WIREK  9:0 (1:0)

Szwedzik x4, Kompanicki x4, Kantyka