RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE
LIGA RED BOX - PODSUMOWANIE
GRUPA A
Po weekendowych meczach grupy A RED BOX Śląskiej Ligi Halowej, możemy być pewni, że do ostatnich meczy będzie trwała zażarta rywalizacja o cztery miejsca premiowane awansem do Ekstraligi. Co ciekawe, karty rozdawać w tej kwestii mogą... dwa ostatnie zespoły tabeli. Zarówno FC Siemce jak i RBV pokazały, że ich zerowy dorobek punktowy nie odzwierciedla wysokiej klasy sportowej, która może eksplodować w każdej chwili...
MPFC - RBV: 6-2 (3-2)
Todt 2, Todorski 2, Szymała, Karkowski - Jezierski, Walica
Z wysokiego "C" rozpoczęła starcie z MPFC ekipa Dawida Dulnego. Bardzo udane pierwsze minuty zwieńczył precyzyjnym uderzeniem tuż przy słupku Grzegorz Jezierski, lecz akcja ta tylko podrażniła Marmozetę. Bardzo szybko weterani Ligi RED BOX w osobach Krzysztofa Szymały i Ryszarda Todta odwrócili obraz tego pojedynku, a gol z 18 minuty Kamila Karkowskiego wydawał się na dobre ustawiać ten mecz pod "małpki". I gdy wszyscy czekali już na przerwę gola "z niczego" zdobył Paweł Walica, znacząco poprawiając morale w swoim (nowym) zespole. Drugie 20 minut rozpoczęło się od typowych prób jednych i drugich zmierzających do przejęcia inicjatywy na parkiecie. Na wysokości zadania stawali wtedy jednak bramkarze obu ekip (szczególnie Jarosław Wojciechowski). W końcu impas przerwał Todt, a następnie popis swoich umiejętności dał Łukasz Todorski - z czasem na dobre "zamykając" ten mecz. Końcowy wynik 6-2 wlał sporo wiary w siebie graczom MPFC, natomiast poziom gry RBV nadal kuleje poprzez brak zgrania pomiędzy większością wcześniej nie znających się w ogóle graczy.
FC Siemce - Szóstka Katowice/Power Partners: 2-4 (1-3)
Rurański, Krakowski - Kowalski 2, Różański 2
Trzecie zwycięstwo w czwartym meczu (podparte remisem z Browarami Tyskimi) odnieśli zawodnicy Szóstki Katowice / Power Partners. Ich niedzielny rywal - FC Siemce pojawił się na parkiecie ledwie w piątkę, co w zderzeniu z dużo szerszym składem rywala - podopiecznych Tadeusza Gołmana z miejsca stawiało "pod ścianą". I po końcowej syrenie rzeczywiście to faworyt sięgnął po trzy oczka, lecz z przebiegu meczu i swojej dyspozycji nie może być on w pełni usatysfakcjonowany. Po skutecznym otwarciu (gole Rafała Kowalskiego i Adama Różańskiego) szturm Szóstki zastopował Mateusz Rurański, po czym to Siemce miały swoje sytuacje aby doprowadzić do wyrównania. Niestety, kolejna bramka Różańskiego przywróciła bezpieczne prowadzenie jego drużynie, która od tego momentu skupiła się raczej na kontrolowaniu ofensywnych zapędów rywal - aniżeli koncentrowaniu się na dążeniu do powiększenia przewagi. Taka taktyka, choć mało efektowna, w ostatecznym rozrachunku okazała się skuteczna, bo pomimo iż finalny rezultat zatrzymał się na poziomie 4-2, to dla Szóstki komplet punktów był w tej sytuacji najważniejszy.
Inwet - FC Zawodzie: 4-4 (1-1)
Albrecht 2, Chmielowski, Kabut - Adamus 2, Rygol, Kowalski
Jeden zdobyty, lecz może bardziej dwa stracone punkty - tak zarówno Inwet jak i FC Zawodzie mogą podsumować ich niedzielny mecz. Sytuacja w tabeli tej grupy jest niezwykle zacięta, a że oba zespoły balansują na krawędzi pierwszej i drugiej czwórki na finały - każdy punkt w ich sytuacji może być na wagę złota. Otwarcie rezultatu nastąpiło w 9 minucie. To właśnie wtedy do siatki rywala trafił kapitan Zawodzia Patrycjusz Rygol i dopiero na kilkanaście sekund przed końcem dzięki niebywałemu kunsztowi Michała Chmielowskiego Inwet zdołał wyrównać. Początek drugich 20 minut to istne trzęsienie ziemi. Na gola Sławomira Kowalskiego błyskawicznie odpowiedzieli Paweł Kabut i Daniel Albrecht, który w 33 minucie podwyższył na 4-2. I gdy wydawało się, że sytuacja Zawodzia jest dramatyczna, przypomniał o sobie Damian Adamus. W oka mgnieniu zniwelował on prowadzenie rywala, w ostatnią fazę mecz ten wchodził przy wyniku 4-4. I pomimo kilku dobrych okazji stan ten nie uległ już zmianie, dlatego po końcowej syrenie ten ciekawy i stojący na bardzo wysokim poziomie sportowym pojedynek pozostał nierozstrzygnięty.
Tyskie Browary Książęce - MPFC: 4-3 (3-0)
Michalak 3, A.Sopicki - Klama, Karkowski, Todorski
Bez zmian do pojedynku z MPFC przystąpili reprezentanci Tyskich Browarów Książęcych. Spore luki kadrowe nie przeszkodziły im jednak w zdominowaniu pierwszych 20 minut. O finalizację akcji ofensywnych zadbał Michał Michalak, który był autorem wszystkich trzech goli wbitych "małpkom" do przerwy. Bezpieczny wynik i pełna kontrola wydarzeń na parkiecie chyba nieco uśpiło Tyszan. Jakby zapomnieli oni kto stoi po drugiej strony boiska, a że w MPFC nadal tliła się nadzieja na come back - emocje w tym meczu powróciły w ostatniej fazie. Ambitnie dążący do wyrównania zawodnicy Krzysztofa Szymały po trafieniach Kamila Karkowskiego i (w 37') Jana Szymkowiaka złapali kontakt, bardzo wysoko zawieszając poprzeczkę wyraźnie tracącym siły przeciwnikom. I może gdyby mecz ten trwał kilka minut dłużej MPFC zdołałoby wyrównać, a tak Browary Tyskie zdołały dowieźć trzy punkty do końcowej syreny, umacniając się na pierwszym miejscu w tabeli grupy A.
WITMED - RBV: 6-4 (2-1)
Chwila 4, Wita 2 - Walica, Zachariasiewicz, Wiesner, Jaros
Wymarzony debiut w RED BOXie zanotował Bartek Chwila, którego gra okazała się fundamentem rodzącego się w ciężkich bólach triumfu nad RBV. Brak zmian i nominalnego bramkarza mocno zdefiniował tatykę na ten mecz podopiecznych Michała Wity. Próba jak najdłuższego utrzymywania się przy piłce wieloma momentami przynosiła efekt, lecz kilka razy zawodnikom (nadal kontuzjowanego) Dawida Dulnego udawało się skutecznie kontrować. Głównie dlatego wynik cały czas był "na styku", a po golach Wojciechów: Wiesnera i Jarosa przed RBV stanęła szansa na pierwszy punkt w tym sezonie (zrobiło się 4-4). Bardzo szybko WITMED opanował jednak chwilowy kryzys. Czwarte tego dnia trafienie Chwili, a w 37 minucie ustalenie finalnego wyniku na 6-4 przez Witę "zamknęło" ten ciekawy mecz, po zakończeniu którego zgodnie z oczekiwaniami komplet punktów inkasuje faworyt. Nie umniejsza to jednak bardzo dobrej gry outsidera, który przy odrobinie szczęścia mógłby pokusić się o sporego kalibru niespodziankę.
GRUPA B
Dwa mecze rozegrał tym razem lider tabeli A-TN, który dzięki kolejnym sześciu zdobytym punktom umocnił się na czele grupy B. Tuż za nim, w sporej odległości znajduje się peleton złożony z kilku zespołów, które w najbliższy weekend będą miały okazję znacząco doskoczyć, gdyż główny faworyt "halówki" będzie w tym czasie mierzył się w Poznaniu na bardzo mocno obsadzonym RED BOX Ogólnopolskim Turnieju Firm
Yellow Submarine - FC Hollywood: 6-2 (2-0)
Szczyrba 3, Mijas 2, T.Osuch - Serzysko, Zając
Zbyt późno do odrabiania strat w meczu z Yellow Submarine zabrali się zawodnicy FC Hollywood, przez co urwanie choćby jednego punktu faworytowi było niemożliwe. Przez większą część meczu "żółta łódź podwodna" robiła "swoje". Nie podkręcała niepotrzebnie tempa, spokojnie w soim stylu oczekując błędów w obronie przeciwnika. A że w ich wykorzystywaniu gracze Tadeusza Osucha są mistrzami, przewaga bramkowa spokojnie, ale sukcesywnie zaczęła rosnąć (bardzo skuteczny był tego dnia Łukasz Szczyrba). Dopiero impuls jaki dał swoim kolegom Tomasz Serzysko nieco zachwiał pewność siebie przeciwnika. Do tego doszły świetne interwencje Damiana Klimczaka, który jednak w końcu popełnił prosty błąd - prezentując gola kapitanowi Yellow. Od tego momentu stało się jasne, że kwestia trzech punktów jest już przesądzona, bo pomimo iż Hollywood próbowało jeszcze poprawić wynik - faworyt nie pozwolił sobie ani na jeden moment słabości.
WSD Alter Ego Pub - Katowice Internationals i Club JU: 5-2 (1-0)
Stefaniak 2, Napiórkowski 2, Pogoda - Lamlih 2
Bardzo dużo mogła kosztować WSD Alter Ego Pub niefrasobliwość pod bramką Katowice Internationals i Club JU. Już w 5 minucie Tomasz Pogoda wyprowadził faworyta na prowadzenie, co wyraźnie obniżyło koncentrację wśród gwiazd Przemysława Kempnego. Pomimo iż już do końca pierwszej części gry stwarzały one sobie całą masę doskonałych okazji do podwyższenia rezultatu, momentami bardzo "luźne" podejście do ich finalizacji utrzymało wynik na poziomie 1-0. A rywale sukcesywnie zaczęli coraz lepiej odnajdywać się w takiej sytuacji, drugie 20 minut rozpoczynając wręcz koncertowo. W oka mgnieniu akcje w większości kreowane przez Nabila Boukarcha zaczęły przerzedzać defensywę WSD, a w roli snajpera wystąpił po raz kolejny Mohammed Lamlih. Dwa gole tego zawodnika odwróciły obraz tego spotkania, z drugiej strony do granic motywując liderów WSD do poważnego potraktowania ostatniej fazy tego pojedynku. Ten "zimny prysznic" okazał się zbawienny. Doskonała gra Pogody, którego zagrania finalizowali koledzy z ataku pozwoliła uratować ten mecz, który finalnie kończy się wygraną wicelidera tabeli grupy B 5-2.
FC Hollywood - Auto-Skup Fortis: 8-3 (3-0)
Serzysko 3, Zając 2, Radecki 2, Siekiera - Cieślak 2, Kocur
Bez dwóch zdań najlepszy mecz tej zimy rozegrał w niedzielę zespół Marcina Siekiery FC Hollywood, który bardzo niespodziewanie wysoko pokonał Auto-Skup Fortis. Podopieczni Roberta Kocura pozbawieni byli jednego ze swoich liderów, brak Radosława Szpiecha wyraźnie niekorzystnie odbił się na ich dyspozycji w tym meczu. Już po pierwszych kilkunastu minutach mieliśmy wynik 3-0, który wraz z biegiem tego meczu był sukcesywnie powiększany. Na około 10 minut przed końcem dwa gole Auto-Skupu mogły być zajawką próby gonienia przeciwnika (zrobiło się 2-5), lecz jak się później okazało był to tylko "łabędzi śpiew" Kocura i spółki. W wygranej 8-3 udział mieli praktycznie wszyscy gracze Siekiery. Od doskonale czującego się Damiana Klimczaka, poprzez fundament defensywy w postaci Patryka Radeckiego, na skutecznych Tomaszu Serzysko i Ryszardzie Zającu kończąc - tym razem wszystko "zagrało" tak, jak zaplanował sobie to kapitan FCH. I nieoczekiwanie przed zespołem tym pojawiła się realna szansa na Ekstraligę, gdyż wydaje się że właśnie o 4 miejsce w grupie B walka będzie trwała do ostatnich meczy rundy zasadniczej.
Auto-Skup Fortis - Geo-Profit: 3-1 (1-0)
Myszor, Wróbel, Kocur - Wierdak
Pomimo sporego zawodu po meczu z FC Hollywood, zawodnicy Roberta Kocura znaleźli w sobie motywację niezbędną do pokonania niewygodnego Geo-Profit. Drużyna Marcina Borkiewicza cały czas liczy się w walce o czwarte miejsce, dlatego wzmocniona powracającym do zespołu Patrykiem Wierdakiem liczyła na sprawienie niespodzianki. I pomimo iż reprezentanci Geo-Profit zaprezentowali się na tle Auto-Skupu bardzo pozytywnie, w ostatecznym rozrachunku komplet punktów zgarnął przeciwnik. Bardzo ważna dla finalnych rozstrzygnięć okazała się bramka... byłego gracza G-P Dawida Wróbla. Podwyższyła ona prowadzenie do stanu 2-0, dzięki czemu jego koledzy mogli skupić się przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów. I pomimo iż Wierdak znalazł w końcu drogę do siatki, jego gol zbiegł się w czasie z trzecim trafieniem Kocura, dzięki czemu to jego Auto-Skup Fortis notuje przełamanie i dopisuje do swojego stanu posiadania trzy bardzo cenne punkty.
A-TN - Geo-Profit: 17-1 (8-0)
Kowalski 5, Skok 4, Chrobok 3, Piech 2, Szal 2, Chojnacki - Słabosz
Wyczerpani wymagającym meczem z Auto-Skupem zawodnicy Geo-Profit byli tylko tłem dla notującego kolejne efektowne zwycięstwo A-TNu. Od samego początku faworyt zaznaczył swoją dominację na parkiecie, pierwsze 4 gole wbijając przeciwnikowi w czasie otwierających.... pięciu minut. Jedynie momentami outsider potrafił dotrzymać kroku "fioletowym". Nie stwarzało to jednak zbyt wielkiego zagrożenia pod ich bramką, koniec końców tylko jeden raz (pokonał go Patryk Słabosz) bramkarz lidera tabeli musiał wyjmować piłkę z siatki. A jego vis-a-vis miał całą masę roboty, końcowy wynik 17-1 świadczy o pełnym profesjonaliśmie zawodników A-TNu, którzy pomimo dawno rozstrzygniętego wyniku - ani na moment do końcowej syreny nie zwalniali tempa ani intensywności swoich akcji.
A-TN - Yellow Submarine: 3-2 (1-1)
Skok, Kowalski, Szal - Szczyrba 2
Bez wątpienia, tej zimy to Yellow Submarine zawiesił A-TNowi poprzeczkę najwyżej spośród dotychczasowych przeciwników. Wielki faworyt do złotego medalu musiał wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, aby zainkasować kolejne już w tym sezonie trzy punkty. Po świetnym otwarciu i bramce Łukasza Skoka, aktywował się Łukasz Szczyrba. Będący w ostatni weekend wyraźnym liderem Yellow zawodnik, kilka minut po zmianie stron wyprowadził swój zespół na prowadzenie 2-1. Niekorzystny obrót sprawy nie podłamał jednak faworyta. Pomimo sporych kłopotów w jego grze nie dało się dostrzec zbytniej nerwowości, a tylko motywację aby jak najszybciej wydostać się z "dołka". I rzeczywiście, w 30 minucie wyrównał Jarosław Kowalski, a dosłownie chwilę później jeden z kolejnych ataków bezpardonowo przerwał Tadeusz Osuch, jak najbardziej zasłużenie osłabiając swój zespół na 5 minut (czerwona kartka). Taki obrót sprawy był jak "woda na młyn" dla A-TNu, który dzięki Patrykowi Szalowi wykorzystał przewagę jednego zawodnika w polu. Gdy składy się wyrównały, "żółta łódź podwodna" ruszyła do ataku, lecz świadomość sukcesu jeszcze bardziej zacieśniła grę faworyta, który finalnie dowiózł korzystny wynik do końca - na fotelu lidera tabeli usadawiając się jeszcze dobitniej.
Katowice Internationals i Club JU - Wolni Strzelcy: 5-3 (2-1)
Fernandez 3, Mido, Zatorski - Regiec 2, M.Ornatowski
W pojedynku drużyn, które do niedzieli miały zerowy dobytek punktowy, Katowice Internationals i Club JU pokonali Wolnych Strzelców. Całe 40 minut było bardzo widowiskowe, gdyż oba zespoły zdecydowanie więcej uwagi poświęcały grze "do przodu" aniżeli defensywie. Po trzech golach do przerwy (2-1 dla debiutantów), otwarcie drugiej odsłony tak po prawdzie przesądziło o trzech punktach dla "internacjonałów". Dwa bardzo podobne gole Davida Fernandeza, a wcześniej celne uderzenie Dawida Zatorskiego pozwoliły wyśrubować przewagę (w tym czasie jedynie Krzysztof Regiec zdołał odpowiedzieć) do rozmiarów 5-2, co w połączeniu z bardzo dużym zaangażowaniem praktycznie każdego gracza KIiCJ - mocno ograniczało szanse Wolnych Strzelców na powrót do gry. I pomimo iż w 33 minucie strzelili oni kolejnego gola, na więcej tego dnia nie było ich już stać. Tym samym drużyna Abadiego inkasuje historyczne pierwsze punkty w Lidze RED BOX, na które uczciwie trzeba przyznać zapowiadało się już od dawna...
źródło: własne, redboxsoccer.com
foto: www.redboxsoccer,com
Komentarze