RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE

RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE

RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE

GRUPA A

Niezwykle ciężką pracę musiały wykonać czołowe zespoły grypy A - Tyskie Browary Książęce i Szóstka Katowice/Power Partners aby pokonać odpowiednio FC Zawodzie i RBV. Pomimo sporych opałów, dzięki bramkom w ostatnich minutach, mimo to zapisały one na swoim koncie jakże cenne w tych okolicznościach trzy punkty i znacząco przybliżyły się w awansu na rundę finałową do Ekstraligi.

Tyskie Browary Książęce - FC Zawodzie: 5-3 (1-3)

Michalak, M.Sopicki, A.Sopicki, Sowa, Twardowski - Adamus 2, Rygol

Bardzo dobrze w pierwszej połowie starcia z Tyskimi Browarami Książęcymi prezentowali się zawodnicy FC Zawodzie. Dwukrotnie dzięki Damianowi Adamusowi wychodzili oni na prowadzenie, tuż przed zejściem na przerwę podwyższając wynik do stanu 3-1 (celne uderzenie Patrycjusza Rygola). Przełomowym momentem tych zawodów była druga żółta, a w konsekwencji czerwona kartka dla czołowego zawodnika Zawodzia Sławomira Kolwalskiego. Pięć minut gry z przewagą jednego gracza tyszanie wykorzystali doskonale, trafieniami braci Sopickich doprowadzając do wyrównania. Rozstrzygnięcie tych stojących na bardzo wysokim poziomie zawodów przyszło dopiero pod koniec regulaminowego czasu gry. W 37 minucie po raz pierwszy tego dnia swój zespół na prowadzenie wyprowadził Łukasz Sowa, a dosłownie chwilę potem Rafał Twardowski na dobre podciął skrzydła przeciwnikowi. Ze stanu 3-5 reprezentantom Zawodzia nie udało się już podnieść i pomimo iż w meczu tym absolutnie nie zasłużyli oni na porażkę - Halę przy ulicy Spółdzielczości opuszczali z zerowym stanem punktowym na koncie.

RBV - Szóstka Katowice / Power Partners: 2-3 (0-1)

Stencel, Jezierski - Jeżycki 2, Choroś

W ostatniej możliwej chwili mecz z RBV na swoją strone przechylili zawodnicy Szóstki Katowice / Power Partners, którym widmo nieoczekiwanej straty punktów w niedzielę zaglądnęło w oczy niezwykle głęboko. Już pierwsza połowa pokazała, że ekipa Dawida Dulnego nie ma zamiaru tylko statystować faworytowi. Pomimo iż w końcu udało mu się wyjść na prowadzenie (gola "do szatni" strzelił Przemysław Choroś), wieloma momentami to RBV nadawało ton wydarzeniom na parkiecie. Otwarcie drugich 20 minut w końcu przyniosło gola wyrównującego. Zdobył go póki co anonimowy w Lidze RED BOX Paweł Stencel, a kilka minut później na prowadzenie outsidera wyprowadził Grzegorz Jezierski. I niemal do końca drużyna Patryka Wojaczka nie potrafiła otrząsnąć się z tych dwóch nieoczekiwanych ciosów. Na szczęście tego dnia miała ona w swoich szeregach Jakuba Jeżyckiego. To właśnie ten zawodnik w 38 minucie doprowadził do wyrównania, a dosłownie kilkadziesiąt sekund później raz jeszcze wpisał się na listę strzelców, dzięki czemu ten dramatyczny mecz kończy się Szóstki Katowice / Power Partners szczęśliwie. Kolejny mecz na "zero" nie zmienia jednak faktu, że RBV prezentuje bardzo wysoką dyspozycję i meczów z ekipą Dulnego nie może lekceważyć absolutnie żaden zespół.

Inwet - MPFC: 8-0 (5-0)

Wronowski 3, Ogryzek 2, Kabut 2, Górecki

Cios za cios - tak długimi momentami wyglądał "klasyk RED BOXu", czyli starcie Inwetu z MPFC. Obie te drużyny praktycznie co sezon mają przyjemność rywalizować ze sobą, biorąc pod uwagę przeszłość - niezwykle ciężko było przewidywać kto wygra "zimową" potyczkę. Kluczem do finalnego triumfu podopiecznych Sebastiana Dobrosia była skuteczność. To właśnie więcej zimnej krwi pod bramką atakowaną spowodowało, że już pierwsza połowa pozwoliła wypracować (grającym w nowych strojach) "czerwonym" bezpiecznie prowadzenie. Na domiar złego kilka minut po zmianie stron czerwoną kartkę obejrzał Łukasz Guzy, co całkowicie odebrało "małpkom" jakąkolwiek perspektywę powrotu do gry. Mający trzy punkty w garści Inwet nie forsował już tempa, skupił się za to na bezpiecznym dowiezieniu korzystnego rezultatu do końcowej syreny. Wygrana 8-0 to kolejny krok ku pierwszej czwórce, o którą mimo wszystko nadal niestabilny z formą Inwet będzie musiał zapewne walczyć do ostatniej kolejki. MPFC natomiast notuje bolesną wpadkę, lecz i tak nikt nie powinien stawiać na Marmozecie krzyżyka, choć to właśnie w pozycji oustidera Szymała i spółka czują się najlepiej...

WITMED - FC Siemce: 5-2 (3-0)

Pietryk 2, Andrzejewski, Duda, Grela - Rurański 2

W bardzo mocno przetrzebionym zestawieniu do starcia z FC Siemce przystąpili zawodnicy WITMEDu. Luki kadrowe spowodowały, że dość długo musieli się oni rozkręcać. Dopiero po niecałym kwadransie udało się "nadgryźć" przeciwnika, lecz to dwa gole tuż przed przerwą tak na prawdę zadecydowały o kolejnym na zimę komplecie punktów. Sebastian Duda i Kamil Andrzejewski - to oni podwyższyli prowadzenie do rozmiarów 3-0, dzięki czemu pomimo utraty sił, w drugiej połowie ambitne Siemce niewiele mogły już WITMEDowi zrobić. Po trafieniach Adriana Pietrzyka, impuls swoim kolegom dał Mateusz Rurański (z 0-5 zrobiło się 2-5), lecz był to już niestety tylko "łabędzi śpiew" podopiecznych Tadeusza Gołmana, którzy póki co do spółki z RBV nie zdobyli na zimę ani jednego punktu. WITMED natomiast aktualnie znajduje się w grupie drużyn predysponowanych do awansu na finały do Ekstraligi, lecz aby przypieczętować grę z najlepszymi - trzeba będzie równie skutecznie (i pewnie w bardziej zbliżonym do optymalnego składzie) zaprezentować się w kolejnych meczach RED BOX Śląskiej Ligi Halowej.

GRUPA B

Bardzo wyraźny i mocny sygnał wysłał wszystkim ligowcom lider grupy B A-TN, który wysoko, bo aż 8-1 pokonał innego kontrkandydata do podium Auto-Skup Fortis. Nie tracą kontatku z czołówką zawodnicy WSD oraz Yellow/Sevitel, a pierwsze punkty w meczu ekip z dołu tabeli (kosztem FC Hollywood) zanotował Geo-Profit.

Auto-Skup Fortis - A-TN: 1-8 (0-4)

Szpiech - Kowalski 4, Szal 2, Stanik, Skok

Pierwsze dziesięć minut - przez tyle Auto-Skup Fortis posiadał zdecydowaną inicjatywę w spotkaniu z faworytem grupy B A-TNem. Niestety, pomimo na prawdę bardzo dobrej w tym okresie gry, podopieczni Roberta Kocura nie potrafili otworzyć wyniku meczu. Zrobił to... Łukasz Stanik, który uderzeniem z dystansu zaskoczył swojego vis-a-vis po drugiej stronie parkietu. Trafienie to dało jego kolegom impuls, jakiego potrzebowali. Z minuty na minutę przewaga "fioletowych" zaczęła się uwidaczniać coraz bardziej, efektem czego zejście na przerwę przy bardzo bezpiecznym 4-0. Druga odsłona to szybki piąty gol Patryka Szala, a następnie trudna do wytłumaczenia w tych okolicznościach czerwona kartka dla Mateusza Matei. Brak zimnej krwi jednego z graczy A-TNu mógł sporo kosztować, gdyż Auto-Skup poprzez "wycofanie" swojego bramkarza postawił wszystko na jedną kartę. Niestety, tego dnia Kocur i spółka nie potrafili wskoczyć na swój optymalny poziom i nawet ten zabieg okazał się niekorzystny. Każdy błąd rywal wykorzystał bez mrugnięcia okiem (główie najlepszy na parkiecie Jarosław Kowalski), efektem czego finalne 8-1 na korzyść aktualnego lidera tabeli grupy B.

WSD Alter Ego Pub - Wolni Strzelcy: 12-5 (5-4)

Malik 8, Pogoda 4 - Regiec, Kopczyk, Aniśko, T.Ornatowski, Wróbel

Radosny futbol zaprezentowały ekipy Wolnych Strzelców i WSD Alter Ego Pub. Przez pierwsze 20 minut nikt nie potrafił w tym istnym popisie strzeleckim znacząco uwidocznić swojej przewagi, przez co na zmianę stron oba zespoły schodziły przy wyniku "na styku" (5-4 dla WSD). Druga odsłona to... całkowita zmiana nastroju. Przez niemal kwadrans napastników i jednych i drugich dopadła strzelecka niemoc; nikt nie potrafił zmienić ustalonego wcześniej rezultatu. Ostatnie 7 minut to jednak istna kanonada bramki ekipy Piotra Aniśko. Trio Rafał Sosnowski, Damian Malik, Tomasz Pogoda praktycznie po każdym zbliżeniu się pod atakowaną bramkę stwarzało groźne sytuacje - zdecydowaną większość z nich finalizując celnym uderzeniem do siatki rywali. I gdy Wolni Strzelcy na dobre stracili kontakt bramkowy, wyraźnie spuścili z tonu - do końcowej syreny będąc już tylko tłem dla grającego na luzie faworyta. Koniec końców ten bardzo ciekawy przez większość czasu mecz kończy się wynikiem 12-5, a duet Malik - Pogoda zanotował na swoim koncie... wszystkie celne uderzenia na bramkę rywali.

Katowice Internationals i Club JU - Yellow Submarine/Sevitel: 3-5 (3-2)

Lamlih 2, Fernandez - T.Osuch 2, Szczyrba, Mielnicki, Bromboszcz

Gdy Łukasz Szczyrba w 14 minucie podwyższał na 2-0 prowadzenie Yellow/Sevitel wydawało się, że Katowice Internationals i Club JU jest już "po drugiej stronie rzeki". Podopieczni Abdulelaha Murshida nie dali jednak za wygraną i głównie dzięki swojej gwieździe w osobie Mohammeda Lamliha nie dość że zdołali dogonić rywala, to tuż przed przerwą (po skutecznie wykonanym rzucie karnym) wyszli na prowadzenie 3-2. Kluczowe znaczenie dla finalnego wyniku miała bramka tuż po zmianie stron Tadeusza Osucha. Lider "żółtej łodzi podwodnej" błyskawicznie zniwelował stratę, a wyraźny upływ imponującej wcześniej energii wśród graczy przeciwnika coraz bardziej forował właśnie "yellowsów". I to właśnie oni zdominowali ostatni akt tego pojedynku. Bez mrugnięcia okiem wykorzystali błędy graczy Internationals i Club JU, trafieniami Michała Bromboszcza i niezawodnego od lat Łukasza Mielnickiego puentując swój kolejny bardzo udany w tym sezonie występ. Pomimo porażki (3-5), Abadi i spółka nie powinni się jednak martwić. Ich gra przez większość meczu jest na bardzo wysokim poziomie i jeżeli uda się okres ten przedłużyć do całych 40 minut - już wkrótce powinni oni zdobyć swoje pierwsze punkty w Lidze RED BOX.

Geo-Profit - FC Hollywood: 4-3 (2-3)

Warzecha 2, Lechowicz 2 - Kobus 2, Siekiera

Od dawna niewidziani w szeregach Geo-Profit, powracający do zespołu Marcina Borkiewicza Daniel Warzecha i Paweł Lechowicz w ogromnej mierze stoją za pokonaniem FC Hollywood 4-3. Początek tych trzymających w napięciu do końcowej syreny zawodów należał jednak do Dawida Kobusa. Nowa gwiazda RED BOXu, "wynaleziona" przez Marcina Siekierę zdominowała otwarcie, golami z 4 i 9 minuty wyprowadzając Hollywood na prowadzenie. I nawet kontakt jaki dał Geo-Profit Warzecha nie zachwiał dobrej gry FCH, co z czasem przełożyło się na trzeciego gola kapitana Siekiery. Kluczowe było jednak to, co stało się chwilę później. Gdy do przerwy pozostawały sekundy, wspomniany Paweł Lechowicz zdążył jeszcze trafić na 2-3. Wydaje się, że gdyby Hollywood uniknęło tego gola, szansa na komplet punktów byłaby nieporównywalnie większa. A tak, łapiący wiatr w żagle przeciwnicy zdominowali otwarcie drugiej połowy, w ekspresowym tempie "ustawiając" ten mecz pod siebie (4-3). I pomimo usilnych prób rywala, Borkiewicz już do końcowej syreny "przytrzymał" dla Geo-Profit korzystny rezultat, dzięki czemu do spółki ze swoimi kolegami Halę przy ulicy Spółdzielczości opuszczał razem z pierwszymi trzema punktami w tym sezonie.

źródło: własne

foto: www.redboxsocer.com

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości