RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE

RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE

RED BOX - LIGA HALOWA - PODSUMOWANIE WEEKENDU

GRUPA A

Po sobotnio/niedzielnych meczach RED BOX Śląskiej Ligi Halowej z całą pewnością można już potwierdzić, że do EkstralIgi z grupy A już na pewno awansują Tyskie Browary Książęce i Szóstka Katowice/Power Partners. O dwa ostatnie miejsce rywalizacja będzie trwała do ostatniej kolejki rundy zasadniczej, która w całości zostanie rozegrana... już w najbliższy weekend.

RBV - FC Zawodzie: 1-3 (0-1)

Stencel - Kowalski, Adamus, Naleźniak

Z mocnym postanowieniem zainkasowania pierwszych punktów w tym sezonie do starcia z FC Zawodzie podeszli reprezentanci RBV. Pomimo braku ciągle kontuzjowanego kapitana Dawida Dulnego, na tle czołowej ekipy grupy A zaprezentowali się oni całkiem solidnie, lecz koniec końców to i tak Rygol i spółka zainkasowali trzy oczka. O te nie było jednak łatwo. Dopiero zryw prawym skrzydłem i zaskakujące uderzenie Sławomira Kowalskiego otwarło (w 15 minucie) wynik tego meczu. To właśnie błysk jednego z liderów Zawodzia przełożył się na kolejne minuty, w których rywal zmuszony był zaatakować większą liczbą graczy. I tak po prawdzie już do końcowej syreny spotkanie to było bardzo wyrównane. Jedyną różnicą działającą na korzyść zwycięzcy była jego zdecydowanie lepsza skuteczność pod bramką Jarosława Wojciechowskiego, z drugiej strony ataki RBV wielokrotnie skutecznie rozbijał nieomylny (do ostatniej akcji tego meczu) Piotr Modrzyński. Dopiero po dobitce Pawła Stencla dał się on pokonać, lecz jak się rzekło było to na... sekundy przed finalną syreną, po której zawodzianie mogli się cieszyć z wygranej 3-1.

WITMED - MPFC: 4-5 (1-2)

Chwila 2, Wita, Wlaź - Todorski 3, Todt, Szymała

Rzutem na taśmę szansę na Ekstraligę przedłużyli sobie zawodnicy MPFC, którzy po bardzo dobrym, ale i dramatycznym spotkaniu pokonali WITMED 5-4. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem "małpek" 2-1. Tak stosunkowo niski wynik to w głównej mierze zasługa bramkarza ekipy Michała Wity Miłosza Klisia, który trzykrotnie wychodził górą z sytuacji sam na sam z napastnikami rywala. Otwarcie drugich 20 minut to istne trzęsienie ziemi. Osłabienie obu drużyn kartkami wykorzystał WITMED (zrobiło się 2-2), lecz grające później jednego mniej MPFC dzięki wysokiemu kunsztowi technicznemu Łukasza Todorskiego zdołało odzyskać prowadzenie. Gdy w 29 minucie z rzutu karnego wynik podwyższył Krzysztof Szymała, jego zespół chyba poczuł bliskość jakże cennych trzech punktów. Rywal walczył jednak do końca. Huraganowe ataki Wity i spółki w oka mgnieniu (na przestrzeni kilkudziesięciu sekund) doprowadziły do wyrównania, Marmozeta wydawał się bronić resztkami sił. W ostatniej minucie to jednak jej kontra rozstrzygnęła te zawody. Przechwyt piłki Ryszarda Todta zapoczątkował szybką akcję, którą kontynuował Przemysław Masiewicz - w ostatnim momencie "na tacy" wykładając piłkę Todorskiemu, który strzałem do pustej bramki przesądził o niezwykle ważnym dla układu tabeli zwycięstwie MPFC.

FC Zawodzie - Szóstka Katowice/Power Partners: 2-6 (0-3)

S.Kowalski 2 - Nahle 2, R.Kowalski, Micor, Wójcik, Piekorz

Ciężki bój z Zawodziem wygrała Szóstka Katowice/Power Partners, dzięki czemu już na pewno zobaczymy ją podczas finałów w Ekstralidze. Drużyna Patrycjusza Rygola nadal rywalizuje w grze o "czwórkę", lecz aby się w niej znaleźć oprócz przymusowego zwycięstwa nad FC Siemce - musi liczyć na korzystne rozstrzygnięcia innych meczów. Praktycznie pierwsze kilkanaście minut przesądziło o komplecie punktów dla debiutanta. Bardzo skutecznie zagrał w nich Serge Nahle, którego dwa trafienia uzupełnione celnym uderzeniem Wiktora Wójcika wyprowadziły Szóstkę na trzybramkowe prowadzenie. Druga część to już spokojne kontrolowanie wyniku przez team Patryka Wojaczka. Oddał on inicjatywę zawodzianom, którzy wynik ratować próbowali poprzez wprowadzenie bramkarza "lotnego". I gracze Rygola mieli swoje szanse (m.in. gra w przewadze), lecz pomimo skutecznej gry Sławomira Kowalskiego, tego dnia mieli oni zbyt mało atutów aby odwrócić losy tego finalnie wygranego przez Szóstkę 6-2 pojedynku.

Tyskie Browary Książęce - RBV: 5-3 (2-2)

Michalak 3, Twardowski 2 - Jezierski, Sosnowski, Zachariasiewicz

Blisko pół godziny murowany faworyt do zwycięstwa Tyskie Browary Książęce nie potrafił "rozpracować" outsidera RBV. Bardzo dobrze dysponowany zespół Dawida Dulnego głównie dzięki napędzającemu większość akcji Sebastianowi Sosnowskiemu trzymał się dzielnie, w ostatnie 10 minut tego meczu wchodząc przy sensacyjnym wyniku 2-2. Niestety, chwilę potem nastąpiła krótkotrwała, lecz bardzo bolesna zapaść. Trwała ona 2, może 3 minuty, lecz skutkowała aż trzema zdobytymi bramkami przez tyszan. Dwukrotnie Rafał Twardowski i dodatkowo kompletujący hat-tricka Michał Michalak rozstrzygnęli ten mecz, który ostatecznie (po golu w końcówce Doriana Zachariasiewicza) kończy się wynikiem 5-3 dla Tyskich. Tym samym faworyt inkasuje nie takie oczywiste w trakcie tego meczu trzy punkty, pokazując że zespół takiej klasy potrzebuje na prawdę niewiele, aby w oka mgnieniu wyrównany wcześniej mecz ustawić po pełną swoją kontrolą.

Inwet - FC Siemce: 11-1 (7-1)

Wierzbica 3, Nowak 2, Kuliga 2, Ogryzek 2, Dobroś, Wronowski - M.Gołman

Dobre złego początki. Tak w kilku słowach można z perspektywy FC Siemce określić ich niedzielny mecz z Inwetem. Wszystko rozpoczęło się jendak bardzo udanie. W 5 minucie gola na 1-0 strzelił Martin Gołman (efektownie przedarł się skrzydłem i uderzył "po długim słupku"). Inwet obudziła dopiero akcja wykończona przez Daniela Kuligę. Prysznic podziałał niezwykle trzeźwiąco, gdyż już chwilę potem na uderzenie z dystansu zdecydował się Kamil Ogryzek, co dzięki rykoszetowi wspomnianego Martina Gołmana zakończyło się golem na 2-1. Od tego momentu tak po prawdzie emocje na parkiecie się skończyły. Kolejne akcje faworyta zamieniane były na bramki, z czasem Siemce straciły jakikolwiek zapał do realnego myślenia o choćby jednym punkcie. Koniec końców popis strzelecki Dobrosia i spółki kończy się na rozmiarach 11-1, choć w ich przypadku to komplet punktów ma na tym etapie rozgrywek najważniejsze znaczenie...

GRUPA B

Do pauzującego w ten weekend A-TNu, dołączyło WSD Alter Ego Pub - meldując się już na pewno w Ekstralidze. O pozostałe dwa miejsca w wyższej z lig na rundę finałową nadal trwa zacięta rywalizacja, z uwagi na sporo meczy do rozegrania - nie sposób na dziś dzień określić faworytów do pierwszej "czwórki".

Geo-Profit - Wolni Strzelcy: 3-6 (0-2)

Nowakowski, Dobaj, Lechowicz - M.Ornatowski 2, Aniśko, Kopczyk, Maszka, Kusiak

Bez nominalnego bramkarza przystąpili do starcia z Geo-Profit zawodnicy Wolnych Strzelców. W obliczu kłopotów, pozycję między słupkami zajął Piotr Aniśko, co okazało się przysłowiowym strzałem "w dziesiątkę". I to nie kilka niezłych parad stoi za ogromną rolą kapitana w pierwszych punktach na zimę. Jego boiskowe "czucie" gry miało swoje odzwierciedlenie w licznym "przecinaniu" podań rywali, pomocy w rozgrywaniu piłki, czy... w szybkiej kontrze jaką sam Aniśko wykończył w 13 minucie gry. Był to gol na 2-0 i takim właśnie rezultatem zakończyła się pierwsza połowa tego ciekawego widowiska. Po zmianie stron Geo-Profit zagrało dużo odważniej, lecz i przeciwnicy nie mieli zamiaru spoczywać na laurach. Wraz z utratą sił wymiana ciosów była coraz bardziej widoczna, lecz tak po prawdzie ani na moment perspektywa utraty prowadzenia nie zaglądnęło Wolnym Strzelcom głębiej w oczy. Po końcowej syrenie notują oni swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, lecz niestety nie przedłuża ono szansy na awans do pierwszej czwórki na rundę finałową...

Yellow Submarine - Auto-Skup Fortis: 3-3 (2-1)

Szczyrba, D.Osuch, Mielnicki - Kocur, Baran, Kurek

Sporo ciekawego działo się w otwierającej fazie starcia pomiędzy Yellow Submarine i Auto-Skupem Fortis. Już w jednej z pierwszych akcji prowadzenie swojemu zespołowi dał Robert Kocur, ale chwilę później nastał czas "żółtej łodzi podwodnej", zwieńczony golem-marzenie Daniela Osucha. Jako że wcześniej do wyrównania doprowadził Łukasz Szczyrba, było to trafienie na 2-1 i pomimo wielu dobrych sytuacji - do przerwy wynik nie uległ już zmianie. Perspektywa kolejnej straty punktów mocno podrażniła Auto-Skup. Od wznowienia meczu jego gra weszła na dużo lepszy poziom, czego następstwem gole Mikołaja Barana i Damiana Kurka. Wysoka skuteczność nie była tego dnia domeną Yellow, gdyż przy odrobinie większej dozie "zimnej krwi" - z pewnością gracze Tadeusza Osucha powalczyliby o komplet punktów. A tak muszą się zadowolić jednym "oczkiem", co zapewnił niezawodny Łukasz Mielnicki w 38 minucie gry. Walka i jednych i drugich o Ekstraligę trwa nadal, choć to Auto-Skup ma do niej znacznie dalej. Meczem o top 4 będzie dla Kocura i jego zawodników bój z Katowice Internationals i Club JU, natomiast Yellow Submarine w niedzielne popołudnie mierzyć się będzie z WSD Alter Ego Pub i Geo-Profit.

WSD Alter Ego Pub - Auto-Skup Fortis: 8-2 (3-2)

Malik 4, Sosnowski 2, Stefaniak, Kempny - Baran, Kocur

Kolejne trzy punkty w pogoni za A-TNem podnieśli z parkietu zawodnicy WSD Alter Ego Pub. Od samego początku boju z Auto-Skupem Fortis przejęli oni inicjatywę, lecz groźne kontry zespołu Roberta Kocura uniemożliwiły im "odjechanie" z wynikiem. Wraz z biegiem czasu grający po raz drugi tego dnia rywale zaczęli tracić coraz więcej sił, co w drugiej połowie tego widowiska było widoczne gołym okiem. Długie utrzymywanie się przy piłce WSD (kreowanie gry w "przewadze") wymuszało na Kocurze i jego kolegach ciągłe przemieszczanie się i w końcu po ich stronie boiska zaczęły pojawiać się coraz większe dziury. A że napastnicy WSD nie mają żadnych problemów z wykorzystywaniem takich błędów - wynik bardzo szybko wystrzelił w górę. W ostatniej minucie nawet Przemysław Kempny wpisał się do protokołu sędziowskiego, grając w polu wykończył idealne podanie autora czterech bramek Damiana Malika. Już w przyszły weekend dwa mecze WSD. Dadzą one odpowiedź z jaką liczbą punktów wejdą oni do Ekstraligi. Rywale na pewno nie ułatwią im zadania, gdyż "Kiepski" i spółka podejmą Yellow Submarine i lidera A-TN.

FC Hollywood - Katowice Internationals i Club JU: 1-5 (0-2)

Radecki - Lip 2, Szilagy, Boukarch, Heldinho

W pojedynku zespołów, które w poprzedniej kolejce zaprezentowały się z doskonałej strony, Katowice Internationals i Club JU pokonało FC Hollywood. Już w 4 minucie po raz pierwszy Damiana Klimczaka pokonał David Szilagy. Doskonałe otwarcie jego drużyny nie pociągnęło za sobą następnych trafień, dopiero tuż przed przerwą na 2-0 podwyższył Michał Lip. Był to cios, który na zawodnikach Marcina Siekiery odcisnął wyraźne piętno. Po wznowieniu gry długo nie mogli się oni z niego otrząsnąć, a gdy dzięki Patrykowi Radeckiemu udało się złapać "kontakt" - niemal natychmiast rywal dzięki Heldinho Rodriguezowi znowu odskoczył. Był to przełomowy moment tego meczu, bo nawet czerwona kartka jaką otrzymał Marco Cillepi nie ułatwiła Hollywood zadania. Przed końcową syreną to "internacionałowie" pokusili się jeszcze o podwyższenie rezultatu, który ostatecznie zatrzymał się na poziomie 5-1.

źródło: własne, www.redboxsoccer.com

foto: www.redboxsoccer.com

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości